Ostatni wpis, pt. „Umowy śmieciowe” wywołał dyskusję na dwóch odrębnych portalach społecznościowych, których nazw nie wymienię.
Bardzo dziękuję za te dyskusję i cytuję uwagę jednego z użytkowników, bo „ładnie” prezentuje najczęstsze zarzuty stawiane umowom zlecenie.
Szklany1 napisał: cyt.: „Umowy śmieciowe zyskały swą nazwę, gdyż pozbawiają pracownika przywilejów umowy na etat: prawo do urlopu, gwarancja zatrudnienia, limit czasu pracy. Do tego często są wymuszane przez zleceniodawcę właśnie z ww. powodów- dotyczy to długotrwałego zatrudnienia.”
Otoż odpowiadając na ten zarzut, potrzeba zadać dwa podstawowe pytania
- ile osób, których prawa są łamane zgłasza nadużycia odpowiednim instytucjom?
- Ile osób zwraca się o pomoc do prawnika?
Jeżeli obowiązki, nałożone umową zlecenia na zleceniobiorcę, odpowiadają w istocie umowie o pracę, to należy to zgłosić i doprowadzić do ustalenia stosunku pracy.. Akurat w tym zakresie przepisy dosyć mocno stoją po stronie pracownika. I każda z tych instytucji – Zakład Ubezpieczeń Społecznych, prokuratura, czy Państwowa Inspekcja Pracy bardzo chętnie przyjmą zgłoszenie.
Ponadto – o czym często się zapomina – umowy o pracę, za wyjątkiem sytuacji szczególnych, nie dają „gwarancji” zatrudnienia, a okres wypowiedzenia można uzgodnić także w umowie zlecenia.
Co do „urlopu” i „czasu pracy”. Do natury umowy zlecenia należy wynagrodzenie za działanie z należytą starannością, a nie za czas wolny. Cechą umowy zlecenia jest realizacja określonych działań na rzecz dającego zlecenie. To, jak strony rozplanują sposób, czas realizacji zlecenia i wynagrodzenie, to kwesta umowy pomiędzy zleceniodawcą i zleceniobiorcą a także specyfiki zlecenia.
I tu wracamy do pierwszych pytań: ile osób konsultuje zawierane umowy z prawnikiem; ile osób, spośród tych, które sądzą, że ich prawa są łamane zgłasza to odpowiednim instytucjom i wspiera – np. występując w charakterze świadka – tych, którzy na taki ruch się zdecydowali?
Pingback: Umowy śmieciowe. | Praca na rencie. Blog